top of page

Odcinek 8 „Zanim odejdą wody”

  • Zdjęcie autora: Folios
    Folios
  • 23 maj 2020
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 23 maj 2020

TAJNA SIEDZIBA POLSKIEGO WYWIADU, 24 KWIETNIA 2020 ROKU

Janusz Małykuta siedział samotnie w sali przesłuchań. Żołądek miał ściśnięty ze strachu. Policjanci pojmali go, włożyli na głowę czarny worek (doszedł mu stres o fryzurę) i zawlekli do helikoptera, który wylądował na łące opodal siedziby Szwagropaku. Wcześniej miejsce to doświadczyło jedynie obecności zwierząt oraz małolatów obściskujących się po krzakach, a nie desantu sił specjalnych. Do tej pory słyszał w głowie muczenie przerażonych krów oraz rozpaczliwe krzyki Pawła, najmłodszego syna sołtysa: „Andżela, znaleźli nas! Spierdalamy!”.


Nagle otworzyły się drzwi. Stanął w nich człowiek, którego Janusz zupełnie się nie spodziewał.

- Dzień dobry panie Małykutas – rzekł z szerokim uśmiechem i niespiesznie zajął miejsce po przeciwnej stronie stołu.

- Ma… Małykuta. Bez „s”…

Prezydent zrobił zdziwioną minę i zerknął w leżące na stole papiery.

- Ach tak, najmocniej przepraszam. To „s” jakoś się tak samo, wie pan, narzuca… Ale przejdźmy do rzeczy. Pańska firma to Szwagropak, pełna nazwa J&J Szwagropak, zgadza się?

- Tak.

- Od czego jest skrót J&J?

- Od pierwszych liter naszych imion. Znaczy się mojego i szwagra.

- A szwagier jak ma na imię?

- Janusz.

- Acha, czyli Janusz and Janusz… Brzmi prawie jak Johnson & Johnson…

- Też mieliśmy takie skojarzenia ze szwagrem, więc uznaliśmy, że to będzie dobry chwyt marketingowy – wyjaśnił szybko Małykuta.

Andrzej Duda przyglądał mu się przez chwilę spod przymrużonych powiek.

- Prawie, panie Małykuta, robi wielką różnicę…


WIOSKA W POBLIŻU POSIADŁOŚCI MINIBARA, 24 KWIETNIA 2020 ROKU

Pablo i Kraken w tumanach kurzu zajechali do wioski, z której w tajemniczy sposób zniknęli pracownicy plantacji. Zaparkowali na centralnym placu, gdzie zgromadził się tłumek wyraźnie poruszonych osób.

- Czego chciał Mascota? – spytał Kraken, wysiadając z samochodu.

- Mamy problem w la Polonia. Tamtejsze specsłużby skonfiskowały wszystkie koperty bąbelkowe. Podejrzewam, że to samo wydarzyło się we Francji. Choć francuska policja równie dobrze mogła pomylić adresy…

- Mierda! Co teraz?

- Nie wiem, muszę się zastanowić. Najpierw załatwmy sprawę z plantacją, bo coś mi tu ewidentnie śmierdzi…

- Bien. Ale muszę przyznać, że ten twój Manuel ma imponujące wtyki!

- No cóż. Może jest mały i wygląda pociesznie, ale to gangster z krwi i kości. Do tego zapalony seksoholik. No ale dzięki temu od różnych pań, a czasem panów z różnych kontynentów wyciąga informacje, których nie zdobyłby normalny agent… Całe szczęście, że chomiki nie cierpią na choroby weneryczne…

- Życie jest jednak niesprawiedliwe – mruknął pod nosem Kraken, drapiąc się ukradkiem.

Rozmawiając weszli w tłum, który rozstąpił się przed nimi z szacunkiem.

- Kto jest przywódcą wioski? – spytał Minibar, rozglądając się po zalęknionych twarzach.

- Ja, patrón – rzekła starsza postawna kobieta, dzierżąca w dłoni złoty wachlarz.

- Opowiedz mi o wszystkim.

- Myślę, patrón, że najlepiej będzie, jeśli najpierw wszystko ci pokażę.

We trojkę podążyli jedną z piaszczystych uliczek. Zgromadzenie poszło za nimi, trzymając się w bezpiecznej odległości.

Gdy doszli na miejsce, ujrzeli makabryczny widok.

- Mierda… To dom jednego z chłopaków? – spytał Pablo.

- Si patrón. A w zasadzie dwóch braci, którzy pracowali na plantacji.

- Gdzie jest ich rodzina?

- No właśnie tego nie wiemy, jefe – westchnęła matrona. – Sądząc po śladach tutaj i w domu, doszło do jakiejś masakry. Ale nie ma żadnych ciał, ani kosteczki. Wszyscy wyparowali. Choć są tacy, co twierdzą inaczej…

- To znaczy?

- No… Mamy tu takiego miejscowego pijaczka. I on podobno widział ich w lesie, ale…

- Ale co?

- Twierdził, że wyglądali dziwnie. I byli bardzo agresywni. No ale kto by mu tam wierzył…

- Hmm, muszę porozmawiać z tym człowiekiem.

- Niestety się nie da.

- Jak to?

- Powiedział, że skoro nikt mu nie wierzy, to zdobędzie dowód. Poszedł do lasu i od tamtej pory nikt go nie widział.

TAJNA SIEDZIBA POLSKIEGO WYWIADU, 24 KWIETNIA 2020 ROKU

- Czy wie pan, dlaczego tu jest?

- Nnie.

Prezydent roześmiał się i pogroził dobrodusznie palcem.

- Oj, panie Małykuta, proszę nie robić sobie żartów. Sprawa jest bardzo poważna.

Zapadła chwila milczenia, podczas której z wydatnego brzucha prezesa dało się słyszeć przeciągłe burczenie, a z oblicza Dudy zniknął dobrotliwy uśmiech.

- Wiemy, że współpracuje pan z kartelem foliowym z Kolumbii. Angie do mnie dzwoniła w tej sprawie.

- Angie?

- No Angela. Angela Merkel.

Janusz pokiwał głową z nadgorliwym szacunkiem.

- Mamy takie dowody, że prokurator wsadzi pana do więzienia praktycznie od razu i nawet ja nie podpiszę pana ułaskawienia. Ale jest dla pana ratunek…

- Jaki? – wykrztusił Janusz.

Jego rozmówca powoli wstał i w zadumie przeszedł parę kroków po pomieszczeniu, by ostatecznie znaleźć się blisko ucha prezesa.

- Panie Małykuta… Ojczyzna wzywa.

- Ale… Ale jak to? Ja już odbyłem służbę wojskową w sześćdziesiątym piątym…

- Nikt pana nie będzie powoływać do wojska, panie Małykuta! Chodzi o coś innego. Zostanie pan kretem.

- Kretem? – wykrztusił prezes.

Duda stanął przed nim i zmarszczył brwi.

- Posłuchaj mnie, Janusz. Zostaniesz kretem, rozumiesz? I będziesz jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”!

Słysząc te słowa Małykuta poczuł niespodziewany przypływ mocy i chęci czynu. Nagle wszystko stało się proste i oczywiste. Raptownie zerwał się z krzesła, aż gruchnęło o ziemię.

- Będę!


POSIADŁOŚĆ PABLO MINIBARA, 24 KWIETNIA 2020 ROKU

Dolce i Gabbana, korzystając z nieobecności patróna, wylegiwali się na werandzie.

Gabbana była zła. Dlaczego to ona musiała okazać się dziewczyną? W dodatku w ciąży? Nie wiedzieć czemu teraz wszyscy chcieli dotykać jej brzucha oraz czuli się zobowiązani do udzielania porad. Poza tym wszystko ją bolało i zwyczajnie się bała. Niby jak to coś miałoby się wydostać na zewnątrz, nie robiąc jej krzywdy?

Zerknęła na Dolce. Wiedziała, że się stara, ale i tak ją wkurzał. Wcześniej było tak fajnie – mogli razem napić się piwa, poświntuszyć i opowiadać sobie o kackupach. A teraz musieli być ROMANTYCZNI. Niech to szlag.

- Przynieść ci coś? – spytał łagodnie Dolce. – Idę sobie nalać whisky.

-No tak, bo tobie WOLNO pić drinki!

- Kochanie, nie złość się… Wiesz przecież, że chodzi o dobro naszego dziecka…

- Jak mam się nie złościć? To wszystko twoja wina! Gdybyś wtedy tak nie napierał, nic by się nie stało. I nie mów do mnie „kochanie”!

Dolce otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnował i w milczeniu zniknął we wnętrzu domu.

Gabbana zaklęła szpetnie i ze złością rzuciła poduszką w ścianę.

Nie wiadomo, czy sprawił to ów gwałtowny gest, czy może po prostu nadszedł ten czas.

- Dolce!!! – wrzasnęła Gabbana.

Jej brat wybiegł przerażony na werandę.

- Co się stało?

Gabbana spojrzała na niego z trwogą.

- Chyba odeszły mi wody…

Comments


Się zapisz

©2020 by Folios. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page